- A może ta? - mama pokazuje mi czerwoną
sukienkę na ramiączka, sięgającą do kolan.
- Nie. Mówiłam ci żebyś szukała ciemnej
- odpowiadam.
- Ciągle tylko ten czarny i szary. Rose
założyłabyś w końcu coś kolorowego - marudzi mama. Jesteśmy w centrum handlowym
już dobre kilka godzin i ciągle nie mogę się zdecydować, jaką kupić. Zdążyłam
wybrać już dwie pary spodni i czarne trampki, ale celem było zdobycie sukienki.
- Tak w ogóle to zauważyłam, że dobrze
dogadujesz się z Mattem, nie? - posyła mi ciekawskie spojrzenie.
- Mhm, jest spoko - odpowiadam,
oglądając czarną, wąską sukienkę do połowy ud - Dlaczego pytasz?
- Tak po prostu, ta jest ładna, idź
przymierzyć - ruszam do kabiny i słyszę - Wydaje mi się, że się polubiliście,
cieszy mnie to, że się z nim dogadujesz. W końcu teraz jest naszą rodziną, tak
jakby - rodziną, która... znowu przypomina mi się sytuacja z łazienki, ale
odpędzam ją od siebie.
- I jak? - wychodzę z przebieralni, pytając
mamę i przeglądam się w sklepowym lustrze.
- Kupujemy! - uśmiecha się.
- Dobra to idę się przebrać i idziemy do
kasy.
Po powrocie proponuję mamie, że zastąpię
ją w robieniu kolacji. Postanawiam przygotować domową pizzę, ponieważ wiem, że
wychodzi mi ona najlepiej. Gdy wyciągam z lodówki wszystkie składniki do kuchni
wchodzi Matt.
- Co robisz? Umiesz gotować?- pyta i
zagląda mi przez ramię, gdy wsypuje do miski składniki potrzebne na ciasto.
- Jakbym nie umiała, to bym chyba nie
robiła, co? - uderzam go w rękę, gdy sięga po kawałek sera i go zjada.- Ej!-
robi smutną minkę, lecz po chwili nie wytrzymuje i gardłowo się śmieje
- Pomóc ci? - słyszę i patrzę na niego
powątpiewająco - No dalej, trochę umiem, jestem studentem i mieszkam sam, więc
muszę sobie gotować - tłumaczy - Po drugie mogę pokroić paprykę, jeśli mi nie
ufasz. Tego chyba nie da się zepsuć? - szczerzy się, bo wie że wygrał, po czym
odwraca się i wyciąga deskę z szafki.
Siedzimy cicho i każdy robi swoje, gdy
słyszę cichy syk.
- Tego chyba nie da się zepsuć? -
przedrzeźniam go, gdy widzę, jak z jego palca wskazującego kapie czerwona ciecz
- Chodź tu - posłusznie robi co każę. Odkręcam kran i wkładam mu rękę pod wodę.
Zostawiam go i idę po wodę utlenioną do
łazienki. Gdy wracam siedzi na krześle i podnosi na mnie wzrok. Czekam, aż poda
mi rękę, ale on wpatruje się tylko w moją twarz.
- Podasz mi w końcu tą rękę? - pytam i
gdy to robi, przemywam mu rozcięcie. Gdy się odwracam, czuję jak para rąk
obejmuje mnie od tyłu i większe ciało przylega do moich pleców - Co ty robisz?
- Dziękuję za uratowanie mi życia.
Myślałaś może o zawodzie lekarza? Albo pielęgniarki. Byłoby ci do twarzy w
białym fartuchu - słyszę za sobą jego śmiech i ciepły oddech, który owiewa moją
szyję, na co drżę. Mając nadzieję, że tego nie zauważył, wyswobadzam się z jego
uścisku i wracam do kończenia dania.
- Ej no co jest? Chyba się na mnie nie
obraziłaś? Rose, przecież tylko żartowałem - w jego głosie słychać autentyczne
zmartwienie, gdy stoi obok, opierając się biodrem o blat.
- Nie, nie obraziłam się - postanawiam
odpuścić i posyłam mu lekki uśmiech, który odwzajemnia.
Jest już późny wieczór, gdy siedzę przy
biurku, pisząc z Patrickiem na laptopie. Słyszę śmiechy z pokoju obok, ponieważ
do blondyna przyszedł Andy i Lucas. Cieszę się, że nie ma z nimi trzeciego
chłopaka, którego poznałam w lodziarni. Nie polubiłam go. Grają chyba w jakąś
grę na konsoli, bo ciągle słyszę ich pokrzykiwania. Nagle dobiega do mnie ciche
pukanie i w drzwiach pojawia Andy.
- Hej, co tak sama siedzisz? Chodź do
nas - uśmiecha się i wstaję, podążając za nim do pokoju obok. Krzywię się na
rozsypane na stoliku chipsy i puszki po piwie, walające się po podłodze. W
środku całego bałaganu siedzi Matt wraz z czarnowłosym, trzymając joysticki.
Siadamy na łóżku i obserwujemy ostatnie minuty meczu i pewną porażkę blondyna.
- Cześć Rose - cicho wita się ze mną
Lucas i posyła uśmiech chłopakowi obok mnie, który go odwzajemnia. Matt podaje
mi puszkę, którą odstawiam na stolik, na co unosi lewą brew do góry - No dalej
mała, to tylko jedno piwo - przewracam oczami na określenie, jakim mnie
obdarzył i kiwam głową na nie. Odpuszcza sobie i siada na krześle przy biurku.
- Więc co robimy? Może jakiś film -
proponuje swoim piskliwym głosem Andy.
- Najlepiej jakiś horror - słyszę, na co
otwieram szeroko oczy i słyszę jęk, chłopaka siedzącego na podłodze. Już wiem,
że nie tylko ja jedna, nie lubię ich oglądać.
- A nie możemy czegoś innego? - pyta i
rzuca proszące spojrzenie Andy'emu. Ten patrzy na niego chwile i odwraca wzrok
na Matta, który wzdycha i kiwa głową. Czarnowłosy oddycha z ulgą, tak samo jak
ja.
- Więc, komedia? - pyta właściciel
pokoju i wpisuje coś w przeglądarkę na laptopie - Rose mogłabyś przynieść jakieś
przekąski, proszę - patrzy na mnie a w jego prawym policzku pojawia się
dołeczek.
Wracam do pokoju z tacą, obładowaną
paczkami chipsów i popcornu. Odkładam wszystko na stolik i przesypuję do
pustych misek. Matt podłącza laptopa do telewizora, żebyśmy mogli obejrzeć na
większym ekranie, a pozostała dwójka siedzi po jednej stronie łóżka i
rozmawiają. Gdy wszystko jest gotowe, rozkładamy się obok chłopaków i film się
rozpoczyna. W połowie seansu walczę ze zmęczeniem ale czuję, że oczy powoli mi
się zamykają i po chwili zasypiam.
Cześć! Mam ferie, a rozdział wstawiam o 8:23. To wcale nie jest wcześnie... Aż nie wierzę, że to już piąty rozdział! Na szczęście napisałam trochę kolejnych części, więc wstawiać będę co tydzień, bo wątpię, że jak wrócę do szkoły, to będę miała czas na pisanie. No ale cóż, trzeba się edukować ;) Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania!