Budzi mnie przeciągły pisk i ciężar, który na sobie
czuję. Otwieram oczy i widzę nad sobą szeroki uśmiech Daisy. Zrzucam ją ze mnie
na łóżko i zaczynam łaskotać, na co reaguje głośnym śmiechem. Gdy przestaję ją
męczyć, zaczyna mi opowiadać o tym co robiła z Lili. Jej mama zabrała je do
kina na najnowszą bajkę, oczywiście o księżniczce.
- A z wujem to już się nie przywitasz, co szkrabie?
- Matt staje w drzwiach mojego pokoju. Musiały obudzić go piski dziecka, gdyż
jego pokój znajduje się niedaleko mojego. Daisy szybko zeskakuje i podbiega,
przytulając się do jego nóg i patrząc na niego z dołu. Blondyn udaje
obrażonego, patrząc w drugą stronę, ale widzę jak kąciki ust, drgają mu w
powstrzymywanym śmiechu.
- Wujkuu! Przepraszam! Przecież wiesz, że jesteś
moim ulubionym wujkiem. Nie obrażaj się na mnie, noo... - marudzi mała. Matt
nie chcąc by zrobiła się smutna, bierze ją na ręce i zaczyna się kręcić dokoła.
- A ty jesteś moją ulubioną bratanicą, księżniczko.
Po tym jak mała wychodzi z pokoju tłumacząc, że moja
mama robi jej naleśniki, zostajemy sami. Poklepuję miejsce obok siebie, co
chętnie przyjmuje, siadając na skraju łóżka.
- Jakieś plany na dziś? - pytam, na co nie słyszę
odpowiedzi, ponieważ dzwoni mój telefon. Podnoszę go i widząc imię na
wyświetlaczu, szybko odebrałam.
- Cześć Rose, wiem że za mną tęskniłaś, co tam u
ciebie? Poznałaś już jakieś ciacho, które owinęłaś sobie wokół palca tak, że
zrobi dla ciebie wszystko, a najlepiej to kupi ci jakieś wypasione auto i
zapłaci za naszą wycieczkę na Malediwy? - wybucham śmiechem na potok słów
wydobywający się z telefonu. Matt rzuca mi pytające spojrzenie. Zasłaniam
słuchawkę i odpowiadam, że to przyjaciel.
- Cześć kochanie! Przykro mi ale muszę cię
rozczarować. Nie znalazłam nikogo takiego - blondyn daje mi znać, że nie będzie
przeszkadzał i wychodzi z pomieszczenia. Ma jakąś dziwną minę, ale nie myślę o
tym słysząc pytanie.
- Ktoś z tobą jest?
- Nie, ugh... to znaczy tak, ale już wyszedł.
- Młoda damo, co o tak wczesnej godzinie robił w
twoim pokoju jakiś osobnik płci męskiej. Tylko ja mam do tego prawo... a teraz
mów kto to i czy jest ładny!
Patrick to mój najlepszy przyjaciel. Był moim
sąsiadem od dzieciństwa, a że byliśmy w tym samym wieku to szybko się
zaprzyjaźniliśmy. Chodziliśmy do tej samej szkoły i to głównie z jego powodu
ciężko było mi wyjechać. Ale obiecaliśmy sobie, że mimo rozłąki nadal będziemy
do siebie dzwonić i się odwiedzać. Porozmawiałam z nim jeszcze trochę,
opowiedziałam kim jest Matt, a on mi o tym co u niego. Rozłączam się po tym,
jak obiecuje mi, że niedługo się spotkamy. Schodzę na dół do salonu, gdzie na
kolanach blondyna siedzi Daisy.
- Skończyłaś już rozmawiać? - pyta, gdy siadam.
Patrzę na niego zdziwiona jego szorstkim tonem i zimnym spojrzeniem jakim mnie
obdarza.
- Tak. Coś się stało?
- Kto to był? - kolejne pytanie.
- Mówiłam już, mój przyjaciel.
- Do każdego przyjaciela mówisz kochanie? -
przepraszam, co? Coraz bardziej go nie rozumiem - Dobra zapomnij nie było
pytania - dodaje po czym wstaje i wychodzi z salonu, a ja siedzę osłupiała i
zastanawiam o co mu chodziło.
***
Matt do końca dnia mnie ignoruje. Nie odzywa się
przy obiedzie, a na pytanie, co się stało, zadane przez Josha odwarkuje, że nic
i wstaje, mówiąc że musi coś załatwić.
- Ciekawe co mu się stało - głośno zastanawia się
mama.
- Pamiętacie jak mówiłem, że to ja jestem tym
bardziej rozsądnym? To właśnie o to mi chodziło. Matt uważa, że rodzice zawsze
traktowali mnie lepiej od niego, i że wszystko co zrobił porównywali do mnie.
Wyprowadził się z domu zaraz po tym jak skończył osiemnaście lat i rzadko ich
odwiedza. Jest świetnym malarzem, ale ojciec zawsze twierdził, że to nie jest
coś na czym można zarobić i się utrzymywać. Chciał żeby poszedł na jakieś inne
studia, ale młody zawsze miał swoje zdanie i oczywiście nie zgodził się. Jego
dzisiejszy zły humor nie jest czymś nowym. Prawdę mówiąc, zastanawiałem się
kiedy to nastąpi, ponieważ jego dobry humor trwał już za długo. A on, no cóż,
lubi urządzać awantury i obrażać się na nic. Typowy artysta - dodał na
zakończenie dla rozluźnienia atmosfery, ale to raczej nie poskutkowało. Mama
kontynuuje dalszą rozmowę z Joshem, więc wstaję, rzucając przez ramię, że idę
do siebie. Leżąc na łóżku i słuchając muzyki zastanawiam się nad tym co
usłyszałam. Czy to ja byłam powodem jego złego humoru? Może nie lubi jak ktoś
go lekceważy, a ja to właśnie zrobiłam, odbierając telefon.
Nie wiedziałam, że byłam pogrążona w myślach, aż tak
długo dopóki muzyka w słuchawkach nie cichnie. Patrzę, że za oknem już dawno
się ściemniło, więc biorę kosmetyczkę i udaję się do łazienki. Po krótkim
prysznicu i wysuszeniu włosów orientuję się, że nie wzięłam piżam, więc owijam
się białym ręcznikiem i już mam wychodzić z łazienki, gdy drzwi otwierają się i
staje w nich Matt. Jego oczy błyszczą podejrzanie. Opiera się ramieniem o
framugę i nie spuszcza ze mnie wzroku. Rumienię się pod naporem jego spojrzenia
i przygryzam wargę, na co brązowe oczy spoczywają na moich ustach. Po stanie w
jakim się znajduje, można poznać, że dopiero wrócił do domu i zdecydowanie za
dużo wypił.
- Przepraszam - słyszę, a jego głos wydaje się
zachrypnięty bardziej niż zwykle - Myślałem, że o tej porze już nikogo tu nie
będzie - przestępuję z nogi na nogę, trzymając ręcznik, żeby mi się nie zsunął,
bo chyba spaliłabym się wtedy ze wstydu.
- I tak miałam już wychodzić, więc - robię krok w
stronę drzwi, ale Matt nie rusza się, dalej wpatrując się w moje ciało -
Mógłbyś mnie przepuścić?
- Mhm... - mruczy, ale mimo to nadal nie robi nic,
żebym mogła wyjść z łazienki. Spoglądam mu w oczy i stoimy tak, wpatrując się w
siebie, gdy nagle blondyn spuszcza głowę w dół i robi miejsce, abym mogła
przejść. Wypuszczam powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam i łapiąc za
kosmetyczkę wychodzę. Jestem już prawie na korytarzu, gdy coś mi mówi, żebym
odwróciła się w jego stronę. Zaczynam żałować swojej decyzji, w momencie, gdy
moje oczy trafiają na widok chłopaka, opierającego się o ścianę. Ma zamknięte
oczy, lekko uchylone usta i rękę zaciśniętą na wybrzuszeniu w spodniach. Cichy
jęk, wydobywający się z jego ust sprawia, że szybko ruszam do swojego pokoju i
zatrzaskuję drzwi. Co do cholery się właśnie stało?
Czeeść ludzie! Wróciłam ze szkoły, więc wstawiam rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli nie to trudno. Liczę na wasze komentarze! Do następnego :)
O bosz końcówka najlepsza!*.*
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest bardzo fajne i wciągające, czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam, Kasia
escape-in-your-arms.blogspot.com