środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 3


Budzi mnie przeciągły pisk i ciężar, który na sobie czuję. Otwieram oczy i widzę nad sobą szeroki uśmiech Daisy. Zrzucam ją ze mnie na łóżko i zaczynam łaskotać, na co reaguje głośnym śmiechem. Gdy przestaję ją męczyć, zaczyna mi opowiadać o tym co robiła z Lili. Jej mama zabrała je do kina na najnowszą bajkę, oczywiście o księżniczce.
- A z wujem to już się nie przywitasz, co szkrabie? - Matt staje w drzwiach mojego pokoju. Musiały obudzić go piski dziecka, gdyż jego pokój znajduje się niedaleko mojego. Daisy szybko zeskakuje i podbiega, przytulając się do jego nóg i patrząc na niego z dołu. Blondyn udaje obrażonego, patrząc w drugą stronę, ale widzę jak kąciki ust, drgają mu w powstrzymywanym śmiechu.
- Wujkuu! Przepraszam! Przecież wiesz, że jesteś moim ulubionym wujkiem. Nie obrażaj się na mnie, noo... - marudzi mała. Matt nie chcąc by zrobiła się smutna, bierze ją na ręce i zaczyna się kręcić dokoła.
- A ty jesteś moją ulubioną bratanicą, księżniczko.
Po tym jak mała wychodzi z pokoju tłumacząc, że moja mama robi jej naleśniki, zostajemy sami. Poklepuję miejsce obok siebie, co chętnie przyjmuje, siadając na skraju łóżka.
- Jakieś plany na dziś? - pytam, na co nie słyszę odpowiedzi, ponieważ dzwoni mój telefon. Podnoszę go i widząc imię na wyświetlaczu, szybko odebrałam.
- Cześć Rose, wiem że za mną tęskniłaś, co tam u ciebie? Poznałaś już jakieś ciacho, które owinęłaś sobie wokół palca tak, że zrobi dla ciebie wszystko, a najlepiej to kupi ci jakieś wypasione auto i zapłaci za naszą wycieczkę na Malediwy? - wybucham śmiechem na potok słów wydobywający się z telefonu. Matt rzuca mi pytające spojrzenie. Zasłaniam słuchawkę i odpowiadam, że to przyjaciel.
- Cześć kochanie! Przykro mi ale muszę cię rozczarować. Nie znalazłam nikogo takiego - blondyn daje mi znać, że nie będzie przeszkadzał i wychodzi z pomieszczenia. Ma jakąś dziwną minę, ale nie myślę o tym słysząc pytanie.
- Ktoś z tobą jest?
- Nie, ugh... to znaczy tak, ale już wyszedł.
- Młoda damo, co o tak wczesnej godzinie robił w twoim pokoju jakiś osobnik płci męskiej. Tylko ja mam do tego prawo... a teraz mów kto to i czy jest ładny!
Patrick to mój najlepszy przyjaciel. Był moim sąsiadem od dzieciństwa, a że byliśmy w tym samym wieku to szybko się zaprzyjaźniliśmy. Chodziliśmy do tej samej szkoły i to głównie z jego powodu ciężko było mi wyjechać. Ale obiecaliśmy sobie, że mimo rozłąki nadal będziemy do siebie dzwonić i się odwiedzać. Porozmawiałam z nim jeszcze trochę, opowiedziałam kim jest Matt, a on mi o tym co u niego. Rozłączam się po tym, jak obiecuje mi, że niedługo się spotkamy. Schodzę na dół do salonu, gdzie na kolanach blondyna siedzi Daisy.
- Skończyłaś już rozmawiać? - pyta, gdy siadam. Patrzę na niego zdziwiona jego szorstkim tonem i zimnym spojrzeniem jakim mnie obdarza.
- Tak. Coś się stało?
- Kto to był? - kolejne pytanie.
- Mówiłam już, mój przyjaciel.
- Do każdego przyjaciela mówisz kochanie? - przepraszam, co? Coraz bardziej go nie rozumiem - Dobra zapomnij nie było pytania - dodaje po czym wstaje i wychodzi z salonu, a ja siedzę osłupiała i zastanawiam o co mu chodziło.

***

Matt do końca dnia mnie ignoruje. Nie odzywa się przy obiedzie, a na pytanie, co się stało, zadane przez Josha odwarkuje, że nic i wstaje, mówiąc że musi coś załatwić.
- Ciekawe co mu się stało - głośno zastanawia się mama.
- Pamiętacie jak mówiłem, że to ja jestem tym bardziej rozsądnym? To właśnie o to mi chodziło. Matt uważa, że rodzice zawsze traktowali mnie lepiej od niego, i że wszystko co zrobił porównywali do mnie. Wyprowadził się z domu zaraz po tym jak skończył osiemnaście lat i rzadko ich odwiedza. Jest świetnym malarzem, ale ojciec zawsze twierdził, że to nie jest coś na czym można zarobić i się utrzymywać. Chciał żeby poszedł na jakieś inne studia, ale młody zawsze miał swoje zdanie i oczywiście nie zgodził się. Jego dzisiejszy zły humor nie jest czymś nowym. Prawdę mówiąc, zastanawiałem się kiedy to nastąpi, ponieważ jego dobry humor trwał już za długo. A on, no cóż, lubi urządzać awantury i obrażać się na nic. Typowy artysta - dodał na zakończenie dla rozluźnienia atmosfery, ale to raczej nie poskutkowało. Mama kontynuuje dalszą rozmowę z Joshem, więc wstaję, rzucając przez ramię, że idę do siebie. Leżąc na łóżku i słuchając muzyki zastanawiam się nad tym co usłyszałam. Czy to ja byłam powodem jego złego humoru? Może nie lubi jak ktoś go lekceważy, a ja to właśnie zrobiłam, odbierając telefon.
Nie wiedziałam, że byłam pogrążona w myślach, aż tak długo dopóki muzyka w słuchawkach nie cichnie. Patrzę, że za oknem już dawno się ściemniło, więc biorę kosmetyczkę i udaję się do łazienki. Po krótkim prysznicu i wysuszeniu włosów orientuję się, że nie wzięłam piżam, więc owijam się białym ręcznikiem i już mam wychodzić z łazienki, gdy drzwi otwierają się i staje w nich Matt. Jego oczy błyszczą podejrzanie. Opiera się ramieniem o framugę i nie spuszcza ze mnie wzroku. Rumienię się pod naporem jego spojrzenia i przygryzam wargę, na co brązowe oczy spoczywają na moich ustach. Po stanie w jakim się znajduje, można poznać, że dopiero wrócił do domu i zdecydowanie za dużo wypił.

- Przepraszam - słyszę, a jego głos wydaje się zachrypnięty bardziej niż zwykle - Myślałem, że o tej porze już nikogo tu nie będzie - przestępuję z nogi na nogę, trzymając ręcznik, żeby mi się nie zsunął, bo chyba spaliłabym się wtedy ze wstydu.
- I tak miałam już wychodzić, więc - robię krok w stronę drzwi, ale Matt nie rusza się, dalej wpatrując się w moje ciało - Mógłbyś mnie przepuścić?

- Mhm... - mruczy, ale mimo to nadal nie robi nic, żebym mogła wyjść z łazienki. Spoglądam mu w oczy i stoimy tak, wpatrując się w siebie, gdy nagle blondyn spuszcza głowę w dół i robi miejsce, abym mogła przejść. Wypuszczam powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam i łapiąc za kosmetyczkę wychodzę. Jestem już prawie na korytarzu, gdy coś mi mówi, żebym odwróciła się w jego stronę. Zaczynam żałować swojej decyzji, w momencie, gdy moje oczy trafiają na widok chłopaka, opierającego się o ścianę. Ma zamknięte oczy, lekko uchylone usta i rękę zaciśniętą na wybrzuszeniu w spodniach. Cichy jęk, wydobywający się z jego ust sprawia, że szybko ruszam do swojego pokoju i zatrzaskuję drzwi. Co do cholery się właśnie stało?




Czeeść ludzie! Wróciłam ze szkoły, więc wstawiam rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, a jeśli nie to trudno. Liczę na wasze komentarze! Do następnego :)

1 komentarz:

  1. O bosz końcówka najlepsza!*.*
    Opowiadanie jest bardzo fajne i wciągające, czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam, Kasia
    escape-in-your-arms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń