środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział 17

Po przeczytaniu zostaw komentarz, proszę.


Matt's POV:

- Cześć - rzucam, wchodząc do kuchni w niedzielny poranek. Cała rodzina siedzi przy stole, jedząc śniadanie i rozmawiając. Przyglądam się Rose. Od wczorajszego incydentu unika mnie i nie powiem, wkurza mnie to. Teraz tak samo, nie unosi nawet wzroku znad swojego talerza. Prycham pod nosem, ponieważ i tak wiem, że mi ulegnie. Zawsze to robi. Wyciągam mleko z lodówki i piję prosto z kartonu, co spotyka się z protestem Hannah. Posyłam jej uroczy uśmiech, na który zawsze mięknie i siadam obok nastolatki. Jej ciało nieznacznie się spina i zaciska piąstkę na łyżeczce. Uśmiecham się pod nosem, odpowiadając na pytanie Josha. Gdy uwaga z mojej osoby, przenosi się na Daisy, kładę rękę na kolanie brunetki. Zamiera i próbuje ją zdjąć. Marszczy brwi na swoje nieudolne próby i w końcu odpuszcza. Gładzę kciukiem jej udo sunąc wyżej i podwijając przy tym jej krótką, szarą spódniczkę. Do tego ma na sobie biały top, odsłaniający jej płaski brzuch. Kurwa, jest taka seksowna. Mam ochotę robić z nią tyle rzeczy. Na moje poczynania wydyma swoje usteczka, a mój penis drga na myśl, co mogłaby nimi robić. Przypomina mi się jej twarz wykrzywioną w przyjemności, ale szybko reflektuję się. Nie mam zamiaru siedzieć z erekcją, przy stole pełnym ludzi.
- Kiedy skończy się remont? - chwilę zajmuje mi żeby zorientować się, że pytanie zostało skierowane do mnie.
- Hmm... a co? Już chcesz się mnie pozbyć? - posyłam mu ironiczny uśmiech. Josh mierzy mnie ostrym wzrokiem.
- Przecież wiesz, że nie o to chodzi - odpowiada - Z ciekawości pytam.
- Za niecałe dwa tygodnie powinno mnie już tu nie być - na moje słowa brunetka, w końcu podnosi swój wzrok. Puszczam jej oczko i ściskam udo.
- Nie chcę, żebyś się wyprowadzał - słyszę smutny głos czterolatki. Dziecko wstaję od stołu i idzie do mnie, więc z niechęcią zdejmuję rękę z nogi Rose. Usadzam blondynkę na swoich kolanach i momentalnie czuję, jak wtula się we mnie.
- Ej księżniczko, przecież wiesz, że będę was odwiedzał - zapewniam ją, głaszcząc po plecach.
- Nie kłam. Ostatnio też tak mówiłeś, a nigdy cię nie było - burczy mi w koszulkę. Bo wtedy nie było tu pewnej osoby, myślę sobie.
- Teraz na pewno będę - zapewniam, całując ją w czubek głowy.
- Dobra - mówi powoli, po czym uśmiecha się szeroko - Ale zabierasz mnie dzisiaj do parku!
- Ehh... no dobra - zgadzam się, uśmiechając się do małej. Jest jedyną osobą, której nie potrafię odmówić. No, prawie jedyną. Spoglądam na dziewczynę obok i uśmiecham się przebiegle - A co ty na to, żeby Rose pojechała z nami?
- Taaak - piszczy mała i patrzy prosząco na wspomnianą osobę.
- Nie mogę dzisiaj - rzuca, przepraszający uśmiech Daisy - Umówiłam się już z Emily.
- Szkoda - uśmiech blondynki gaśnie, ale już za chwilę zeskakuje z moich kolan i biegnie do salonu. W trakcie naszej rozmowy Hannah i Josh wyszli, więc teraz znajdujemy się sami w pomieszczeniu.
- Jeżeli nie zgodziłaś się, tylko dlatego, że ja z wami idę to wo... - mówię, przypatrując się jej gdy nagle mi przerywa.
- Umówiłam się z Emmą i jej bratem na imprezę. To nie przez ciebie, nie pochlebiaj sobie - posyła mi bezczelny uśmiech, który ignoruję. W mojej głowie odbija się tylko jedno słowo. Impreza.
- Gdzie? - pytam twardo.
- Co, gdzie? - pyta zdezorientowana dziewczyna i sprząta swój talerz ze stołu. Wstaję za nią i wpatruję się w tył jej głowy, gdy zmywa naczynie.
- Gdzie idziesz na tą imprezę? - ponawiam.
- Do jakiegoś chłopaka ze szkoły. Co cię to obchodzi w ogóle?
- Jakiegoś? Czyli go nie znasz, ale idziesz do jego domu? - kręcę głową, oczekując odpowiedzi.
- Idę tam z Emily i Ethanem. Po drugie będzie tam dużo innych ludzi - odwraca się do mnie, unosząc lewą brew. Na imię chłopaka spinam się. Pamiętam, jakim wzrokiem patrzył na nią, gdy odbierałem ją z rozpoczęcia.
- Idę z tobą - oznajmiam i odwracam się, wychodząc z kuchni. Słyszę za sobą kroki dziewczyny.
- Nie, nie idziesz - mówi do mnie i burczy pod nosem, gdy jej nie odpowiadam. Wchodzi za mną do mojego pokoju. Ignoruję jej obecność, w duchu śmiejąc się z jej oburzenia. Pociąga mnie, gdy jest taka zdenerwowana. Opieram się tyłkiem o biurko. Rose stoi przede mną, mając ręce splecione na piersi. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie widoki mi teraz zapewnia.
- Skarbie, powiedziałem coś - stawiam się jej.
- Dupek - syczy na mnie i zagryza wargę. Moje oczy obserwują, jak powoli staje się ona czerwieńsza.
- Uroczo się denerwujesz - rzucam, na co patrzy na mnie ostro. Kocham skupiać jej uwagę na sobie.
- Pieprz się! - krzyczy i obraca się z zamiarem wyjścia.
- Z tobą zawsze! - odkrzykuję jej i śmieję się, gdy trzaska drzwiami.
Kładę się na łóżku, zamykając oczy. Kurwa, co ty ze mną robisz dziewczyno?

***

Rose POV:

Granatowe spodnie z wysokim stanem, bordowa, obcisła bokserka i skórzana kurtka. Taki zestaw zakładam na siebie, gdy wieczorem szykuję się do wyjścia. Wyprostowałam włosy, dlatego teraz, są dłuższe niż normalnie. Bordowy kolor szminki, oraz czarna kreska na powiece. Ubieram czarne szpilki i rzucając ostatnie spojrzenie w lustro, wychodzę z pokoju. Udaję się do sypialni mamy i Josha, żeby poinformować, że już wychodzę. Po małym wykładzie, o tym że jutro szkoła i mam wrócić wcześnie, schodzę na dół. 
- Gotowa? Świetnie, więc jedziemy - blondyn lustruje mnie wzrokiem. 
- Słucham? - nie myślałam, że mówi serio. Dlatego stoję teraz z szokiem wypisanym na twarzy, co musi być wybitnie zabawne, sądząc po minie Matta. Chłopak przewraca oczami i odwraca się do mnie tyłem. Zmierza w kierunku wyjścia, a ja za nim podążam. Wzdycham w irytacji i piszę wiadomość Emily, żeby po mnie nie przyjeżdżała. Mam nadzieję, że jeszcze nie wyjechali. Brązowooki przytrzymuje mi drzwi, gdy wsiadam do samochodu. Widać jak cieszy się, że postawił na swoim. Postanawiam nie odzywać się do niego przez cały wieczór, więc od razu gdy ruszamy, włączam radio. Słyszę jego ciche nucenie i spoglądam na niego. Skupiony na prowadzeniu, wystukuje rytm palcami na kierownicy. Na sobie ma czarne, wąskie spodnie, biała koszulkę i czerwoną koszulę w kratę, a na nogach czarne trampki. Pełne usta ma wykrzywione w półuśmiechu. Blond kosmyki, które wydają się przydługie, ponieważ często odgarnia je z czoła. Prezentuje się dobrze, nawet bardzo dobrze. Na pewno dużo dziewczyn chciałoby, żeby został ich chłopakiem. Czuję ukłucie zazdrości. Wiem, że nie powinnam być zazdrosna, ponieważ nie jesteśmy ze sobą. Ale gdy pomyślę, że mógłby przytulać inną dziewczynę, całować ją...
- Wiem, że jestem przystojny, ale zaraz przewiercisz mnie wzrokiem, skarbie - słyszę niespodziewanie. Rumienię się i odwracam pospiesznie wzrok. 
- Patrz na drogę - syczę, gdy uśmiecha się do mnie, ukazując dołeczki, w których jestem absolutnie zakochana. I chyba nie tylko w nich, podpowiada mi serce, gdy słyszę jego ochrypły śmiech.





1 komentarz: