środa, 25 maja 2016
Rozdział 21
- Mhm... tak - odpowiadam monotonnie do słuchawki. Od przeszło dwudziestu minut moja przyjaciółka opowiada mi o chłopaku, z którym idzie dziś na randkę. Wszystko co mówi wpuszczam jednym uchem, a wypuszczam drugim. Emily zdaje się to nie przeszkadzać, ponieważ już dawno musiała to zauważyć ale nie zaprzestaje monologu. Moje myśli krążą wokół wyprowadzki blondyna. Wczoraj, nieco ponad tydzień po mojej randce z Ethanem, przez który nie rozmawialiśmy w ogóle, oświadczył przy kolacji, że jego mieszkanie jest już skończone i dziś wraca do siebie. Przez resztę kolacji unikał mojego wzroku, a ja nie mam pojęcia o co mu chodzi. Ostatnie kilka dni cały czas znikał i czasami nie wracał na noc. Próbowałam odrzucić od siebie scenariusze o tym, że znalazł sobie dziewczynę, cóż albo pieprzy przypadkowe.
- Co się dzieje? - pytanie wyrywa mnie z zamyślenia. Dopiero po chwili uświadamiam sobie o co zapytała rudowłosa. Poprawiam się na kuchennym blacie, na którym usiadłam, gdy zorientowałam się że rozmowa nie będzie krótka.
- Nic. Co ma się dziać? - próbuje udawać, ale nigdy nie potrafiłam za dobrze kłamać, co potwierdza westchnienie dochodzące z drugiej strony słuchawki.
- Rosie, proszę cię. Wiesz, że jesteś beznadziejna w udawaniu, więc powiedz mi co się stało - w jej głosie pojawia się nutka upartości, która zwiastuje, że nie odpuści dopóki wszystkiego się nie dowie.
- Emm, nie chcę o tym... muszę kończyć. Pa! - urywam rozmowę, gdy mój wzrok krzyżuje się z brązem. Blondyn chwilę na mnie patrzy, po czym podchodzi obok miejsca, w którym siedzę i wyjmuje z lodówki jogurt. Moje policzki pokrywają się rumieńcem, gdy przenikliwy wzrok ląduje na moich nagich udach. Złym pomysłem było założenie spódniczki.
- Podasz łyżeczkę? - prosi, uprzednio odchrząkując. Jego ochrypły głos wysyła ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa. A może to sprawka tego, że to pierwsze słowa od dawna wypowiedziane z ust blondyna, które skierowane były bezpośrednio do mnie. Sięgam do szuflady i podaję mu przedmiot, posyłając mu przy tym uśmiech. Nie chcę żeby wyprowadził się, gdy będziemy pokłóceni. Nie chcę tracić z nim kontaktu. Już sama świadomość, że nie będziemy się widzieć codziennie sprawia mi ból.
- Z kim rozmawiałaś? - słyszę ciche pytanie. Brzmi nieśmiało, przez co chwile zajmuje mi przetworzenie jego słów.
- Z Emily.
- To siostra twojego chłopaka, tak? - słyszę i krztuszę się śliną. Po chwili wybucham śmiechem, ponieważ wszystko zaczyna mi się układać w całość. Matt nie rozmawiał ze mną, ponieważ myślał, że chodzę z Ethanem. A to oznacza, że jest zazdrosny!
- Dlaczego miałbyś pomyśleć, że z nim jestem? - pytam, gdy dostrzegam nic nie rozumiejący wzrok blondyna.
- Byłaś z nim na randce! Więc, nie jesteście razem? - jego głos brzmi oskarżycielsko, ale jednocześnie ulga maluje się na jego twarzy, gdy kiwam twierdząco głową. Przypatruję się jak urzeczona, gdy uśmiech formuje się na jego twarzy. Nie mogąc się powstrzymać dźgam palcem dołeczek w jego policzku. Zamieram, gdy w jednej chwili chłopak znajduje się pomiędzy moimi nogami, a jego oddech uderza w moją twarz. Czerwień na mojej twarzy pogłębia się pod jego bacznym wzrokiem.
- Uwielbiam, gdy się tak rumienisz - wypowiada słowa, jednocześnie gładząc kciukiem mój policzek. Nieświadomie przygryzam wargę, którą uwalnia swoim palcem. Moje oczy zjeżdżają na jego pełne usta i nie kontrolując swoich czynów wplatam palce w blond kosmyki i napieram swoimi wargami na jego. Matt, pomimo chwilowego szoku, oddaje pocałunek, sunąc rękoma po moich udach, podwijając spódniczkę do góry. Gdy ściska jedno z nich, moje usta opuszcza cichy jęk, który brązowooki szybko wykorzystuje, pogłębiając pocałunek. Im dłużej to wszystko trwa, tym bardziej niechlujny się on staje. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje usta są już prawdopodobnie czerwone i opuchnięte, ale za nic nie chcę kończyć tego momentu.
Damski pisk wyrywa nas z transu w jakim się znajdowaliśmy. Matt odskakuje ode mnie, gwałtownie się obracając. Wzrok mojej mamy zjeżdżą w dół i dopiero, gdy blondyn poprawia mi szybko spódniczkę, orientuje się jaki widok zastali Hannah i Josh. Moje uszy niemiłosiernie płoną, gdy słyszę niepewny głos Josha.
- Wy... znaczy bo... - urywa nie wiedząc jak kontynuować. Niepewnie podnoszę wzrok do góry, przygotowując się na zawód w oczach mamy, lecz go tam nie dostrzegam. Wręcz przeciwnie, uśmiecha się ona delikatnie i puszcza mi oczko, gdy krzyżuje z nią wzrok. Jestem już kompletnie zagubiona.
- Następnym razem, powstrzymajcie się zanim nie będziecie w waszych pokojach, okej? - słychać rozbawienie w jej głosie.
- Mamo... skąd ty?
- Ohh,.. kochanie. Matki wiedzą wszystko - unoszę lewą brew i rzucam szybkie spojrzenie Mattowi.
- Co wiedzą? - pyta zdezorientowany Josh, patrząc po wszystkich.
- Nie tylko na ciebie działa urok rodziny Tarver braciszku - mówi blondyn, czym wprawia wszystkich w osłupienie. Śmieje się pod nosem, po czym niespodziewanie, ciągnie mnie za rękę. Wymijamy moją mamę i Josha. Posłusznie idę za chłopakiem, który kieruje się do wyjścia.
Zakrywam oczy przed oślepiającymi promieniami słońca, gdy opuszczamy dom. Zmierzamy w kierunku auta.
- Umm... Matt? Gdzie jedziemy? - pytam niepewnie, bo wciąż nie wiem, co znaczyły słowa, które powiedział w kuchni. Czy chodziło mu o to, że się we mnie zauroczył? Przechodzi mi przez głowę i na twarzy, wykwita niekontrolowany uśmiech.
- Pamiętasz jak mi kiedyś obiecałaś, że gdzieś ze mną pojedziesz? - patrzę na niego, nie przypominając sobie - Po kolacji z moimi rodzicami - tłumaczy, lecz jego głos drży na wzmiankę o staruszkach.
- Mhm, teraz sobie przypominam - posyłam mu uśmiech, żeby zapomniał o nieudanym wieczorze.
- Wsiadaj - otwiera przede mną drzwi i puszcza mi oczko. Parskam cicho na jego niecodzienne zachowanie.
Po chwili mkniemy już ulicami miasta. Dwudziestolatek, nie chciał mi zdradzić dokąd zmierzamy, więc zastanawiam się gdzie może mnie zabrać. Cisza zaczyna mi odrobinę przeszkadzać.
- Dzisiaj wracasz do siebie, tak? - przypominam sobie, że już nie będę go widywała tak często. Chłopak, korzystając z okazji, że stoimy na światłach, patrzy na mnie z niezidentyfikowaną miną. Denerwuje mnie to, że czasami nie mogę rozszyfrować jego uczuć. Cóż, trochę częściej niż czasami.
- Tak - krótka odpowiedź opuszcza jego usta. Samochód rusza, gdy ktoś z tyłu na nas trąbi.
- Mogę zapytać, gdzie tak właściwie mieszkasz? - pytam, gdy uświadamiam sobie, że tak naprawdę nie mam pojęcia, gdzie znajduje się jego mieszkanie.
- Zaraz zobaczysz - wzdycha - Nie potrafisz bawić się w niespodzianki - marszczy zabawnie nos, wydymając dolną wargę. Wygląda wtedy słodko, więc wpatruję się w niego nieświadomie. Przerywa mi ciche chrząknięcie. Szybko odwracam głowę, aby nie zauważył moich czerwonych policzków.
- Jedziemy do ciebie? - czuję wahanie czy zgodzenie się, aby z nim pojechać jest dobrym pomysłem.
- Dokładnie to przed chwilą powiedziałem, Rosie - tłumaczy i zagryza wargę, by się nie zaśmiać.
Fukam pod nosem i postanawiam więcej się nie odzywać. Po paru minutach, słyszę zachrypnięty głos.
- Chyba się nie obraziłaś, co? - nie odpowiadam - No dalej, księżniczko. Nie bądź taka - znów nic - Dobra, co mam zrobić, żebyś się odezwała?
- Stawiasz mi lody - wytykam na niego język.
- Chciałabyś - wiem, że tylko się ze mną przekomarza, więc postanawiam to ciągnąć.
- Proszę - robię do niego słodkie oczka, które zawsze działają na moją mamę, gdy czegoś chcę.
- Dobra ale coś za coś! - uśmiecha się szczerze, pokazując swoje dołeczki - Będziesz mi pozować.
- I tylko tyle? Nie ma spr...
- Do aktu - dodaje, a ja zamieram. Spoglądam na niego przerażona.
- Co? Nie - odmawiam, chociaż wiem, że jestem już skończona.
- Za późno! Już się zgodziłaś.
- Nienawidzę cię - syczę w jego stronę, co spotyka się z głośnym śmiechem jasnowłosego.
- A ja cię uwielbiam - mówi cicho, tak jakby nie chciał, żebym to usłyszała. Ale usłyszałam i przełykam głośno ślinę, bo cholera.
Notka od autorki:
Ostatnio nie było rozdziału, ponieważ nie miałam czasu usiąść przed laptopem, za co przepraszam! Taka przerwa była mi chyba potrzebna, ponieważ komentarze jakie dostałam, są dowodem na to, że ktoś to w ogóle czyta. Naprawdę podnosi mnie to na duchu, ponieważ już dawno przestało mi się podobać to opowiadanie. Do końca zostało już tylko siedem rozdziałów! Uwierzycie? Bo ja ciągle pamiętam wahania, czy opublikować to co udaje mi się napisać.
Do następnego! I jeszcze raz przepraszam osoby, które czekały ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wspaniały blog jaki kiedykolwiek czytałam!!! :) Naprawdę cudowny! Nie żałuję, że na niego trafiłam. Jest to jeden z najlepszych blogów jaki czytałam do tej pary! Pisz dalej! <3 bużka ❤❤ :*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ;* kiedy następny? :)
OdpowiedzUsuń