środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 5


- A może ta? - mama pokazuje mi czerwoną sukienkę na ramiączka, sięgającą do kolan.
- Nie. Mówiłam ci żebyś szukała ciemnej - odpowiadam.
- Ciągle tylko ten czarny i szary. Rose założyłabyś w końcu coś kolorowego - marudzi mama. Jesteśmy w centrum handlowym już dobre kilka godzin i ciągle nie mogę się zdecydować, jaką kupić. Zdążyłam wybrać już dwie pary spodni i czarne trampki, ale celem było zdobycie sukienki.
- Tak w ogóle to zauważyłam, że dobrze dogadujesz się z Mattem, nie? - posyła mi ciekawskie spojrzenie.
- Mhm, jest spoko - odpowiadam, oglądając czarną, wąską sukienkę do połowy ud - Dlaczego pytasz?
- Tak po prostu, ta jest ładna, idź przymierzyć - ruszam do kabiny i słyszę - Wydaje mi się, że się polubiliście, cieszy mnie to, że się z nim dogadujesz. W końcu teraz jest naszą rodziną, tak jakby - rodziną, która... znowu przypomina mi się sytuacja z łazienki, ale odpędzam ją od siebie.
- I jak? - wychodzę z przebieralni, pytając mamę i przeglądam się w sklepowym lustrze.
- Kupujemy! - uśmiecha się.
- Dobra to idę się przebrać i idziemy do kasy.
Po powrocie proponuję mamie, że zastąpię ją w robieniu kolacji. Postanawiam przygotować domową pizzę, ponieważ wiem, że wychodzi mi ona najlepiej. Gdy wyciągam z lodówki wszystkie składniki do kuchni wchodzi Matt.
- Co robisz? Umiesz gotować?- pyta i zagląda mi przez ramię, gdy wsypuje do miski składniki potrzebne na ciasto.
- Jakbym nie umiała, to bym chyba nie robiła, co? - uderzam go w rękę, gdy sięga po kawałek sera i go zjada.- Ej!- robi smutną minkę, lecz po chwili nie wytrzymuje i gardłowo się śmieje
- Pomóc ci? - słyszę i patrzę na niego powątpiewająco - No dalej, trochę umiem, jestem studentem i mieszkam sam, więc muszę sobie gotować - tłumaczy - Po drugie mogę pokroić paprykę, jeśli mi nie ufasz. Tego chyba nie da się zepsuć? - szczerzy się, bo wie że wygrał, po czym odwraca się i wyciąga deskę z szafki.
Siedzimy cicho i każdy robi swoje, gdy słyszę cichy syk.
- Tego chyba nie da się zepsuć? - przedrzeźniam go, gdy widzę, jak z jego palca wskazującego kapie czerwona ciecz - Chodź tu - posłusznie robi co każę. Odkręcam kran i wkładam mu rękę pod wodę.
Zostawiam go i idę po wodę utlenioną do łazienki. Gdy wracam siedzi na krześle i podnosi na mnie wzrok. Czekam, aż poda mi rękę, ale on wpatruje się tylko w moją twarz.
- Podasz mi w końcu tą rękę? - pytam i gdy to robi, przemywam mu rozcięcie. Gdy się odwracam, czuję jak para rąk obejmuje mnie od tyłu i większe ciało przylega do moich pleców - Co ty robisz?
- Dziękuję za uratowanie mi życia. Myślałaś może o zawodzie lekarza? Albo pielęgniarki. Byłoby ci do twarzy w białym fartuchu - słyszę za sobą jego śmiech i ciepły oddech, który owiewa moją szyję, na co drżę. Mając nadzieję, że tego nie zauważył, wyswobadzam się z jego uścisku i wracam do kończenia dania.
- Ej no co jest? Chyba się na mnie nie obraziłaś? Rose, przecież tylko żartowałem - w jego głosie słychać autentyczne zmartwienie, gdy stoi obok, opierając się biodrem o blat.
- Nie, nie obraziłam się - postanawiam odpuścić i posyłam mu lekki uśmiech, który odwzajemnia.
Jest już późny wieczór, gdy siedzę przy biurku, pisząc z Patrickiem na laptopie. Słyszę śmiechy z pokoju obok, ponieważ do blondyna przyszedł Andy i Lucas. Cieszę się, że nie ma z nimi trzeciego chłopaka, którego poznałam w lodziarni. Nie polubiłam go. Grają chyba w jakąś grę na konsoli, bo ciągle słyszę ich pokrzykiwania. Nagle dobiega do mnie ciche pukanie i w drzwiach pojawia Andy.
- Hej, co tak sama siedzisz? Chodź do nas - uśmiecha się i wstaję, podążając za nim do pokoju obok. Krzywię się na rozsypane na stoliku chipsy i puszki po piwie, walające się po podłodze. W środku całego bałaganu siedzi Matt wraz z czarnowłosym, trzymając joysticki. Siadamy na łóżku i obserwujemy ostatnie minuty meczu i pewną porażkę blondyna.
- Cześć Rose - cicho wita się ze mną Lucas i posyła uśmiech chłopakowi obok mnie, który go odwzajemnia. Matt podaje mi puszkę, którą odstawiam na stolik, na co unosi lewą brew do góry - No dalej mała, to tylko jedno piwo - przewracam oczami na określenie, jakim mnie obdarzył i kiwam głową na nie. Odpuszcza sobie i siada na krześle przy biurku.
- Więc co robimy? Może jakiś film - proponuje swoim piskliwym głosem Andy.
- Najlepiej jakiś horror - słyszę, na co otwieram szeroko oczy i słyszę jęk, chłopaka siedzącego na podłodze. Już wiem, że nie tylko ja jedna, nie lubię ich oglądać.
- A nie możemy czegoś innego? - pyta i rzuca proszące spojrzenie Andy'emu. Ten patrzy na niego chwile i odwraca wzrok na Matta, który wzdycha i kiwa głową. Czarnowłosy oddycha z ulgą, tak samo jak ja.
- Więc, komedia? - pyta właściciel pokoju i wpisuje coś w przeglądarkę na laptopie - Rose mogłabyś przynieść jakieś przekąski, proszę - patrzy na mnie a w jego prawym policzku pojawia się dołeczek.
Wracam do pokoju z tacą, obładowaną paczkami chipsów i popcornu. Odkładam wszystko na stolik i przesypuję do pustych misek. Matt podłącza laptopa do telewizora, żebyśmy mogli obejrzeć na większym ekranie, a pozostała dwójka siedzi po jednej stronie łóżka i rozmawiają. Gdy wszystko jest gotowe, rozkładamy się obok chłopaków i film się rozpoczyna. W połowie seansu walczę ze zmęczeniem ale czuję, że oczy powoli mi się zamykają i po chwili zasypiam.







Cześć! Mam ferie, a rozdział wstawiam o 8:23. To wcale nie jest wcześnie...  Aż nie wierzę, że to już piąty rozdział! Na szczęście napisałam trochę kolejnych części, więc wstawiać będę co tydzień, bo wątpię, że jak wrócę do szkoły, to będę miała czas na pisanie. No ale cóż, trzeba się edukować ;) Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz