- Co ty tu robisz? - pytanie wychodzi z moich ust,
gdy budzę cie ciasno owinięta przez ramiona Patricka. Leżę na plecach, a jego
czoło oparte jest o moją głowę.
- Macie niewygodną kanapę - mówi i uśmiecha się
podejrzanie. Znam go na tyle dobrze, więc poznaję, że coś kręci.
- Paaatrick - przeciągam jego imię i wbijając mu
łokieć w żebra. Unieruchamia mi rękę cicho się śmiejąc, ale zaraz z jego ust
wydobywa się cichy syk.
- Moja głowa - jęczy i chowa ją w zagłębieniu mojej
szyi - A wracając do tematu, to blondas rano przyszedł do salonu i zaczął coś
pierdolić, więc możliwe, że powiedziałem mu, że idę do ciebie i będę cię
pieprzyć? - chłopak śmieje się, gdy wydaję z siebie dźwięk rezygnacji.
- Dlaczego miałbyś powiedzieć, akurat coś takiego?
- Byłem wkurwiony i wiedziałem, że to go wkurzy
najbardziej - mówi i chichocze - Gdybyś tylko widziała jego minę. Myślałem, że
mi zaraz przywali czy coś, ale wbiegła ta mała, Daisy? No i się opanował -
kończy i ziewa przeciągle.
- Jesteś idiotą.
- Ale i tak mnie kochasz! - rechocze, po czy
wczołguje się na mnie.
***
Wstajemy dopiero w porze obiadu. Musimy odpowiadać
na pytania zadawane przez moją mamę. Gdy kończy swoje przesłuchanie, jak nazwał
to Josh, za co został obdarzony zabójczym wzrokiem jego partnerki, Hannah wypytuje
Patricka o to, co dzieję się w naszej starej miejscowości. Chłopak zawsze
świetnie dogaduje się z dorosłymi. Matt nie zszedł na obiad, dlatego
odetchnęłam z ulgą, bo po wczorajszej sytuacji wolę go nie widzieć. Chcę się
nacieszyć ostatnim dniem z przyjacielem, gdyż wieczorem ma powrotny pociąg. Po
posiłku siadamy na kanapie w salonie i oglądamy jakąś komedię, której fabuły
nawet nie kojarzę. Pogrążeni jesteśmy w rozmowie. Patrick siedzi opierając
głowę o oparcie, a ja leżę z głową na jego kolanach. Zawsze lądujemy w takiej
pozycji, albo na odwrót i wtedy to głowa chłopaka znajduję się na moich
kolanach. Po niespełna godzinie przybiega do nas Daisy, żebyśmy obejrzeli z nią
bajkę. Gdy nadchodzi czas pożegnania chce mi się płakać. Przytulamy się do siebie.
Słyszę szept przy uchu, w którym obiecuje mi, że niedługo znów się zobaczymy.
Zostaję w domu, aby przypilnować czterolatkę, gdy mama odwozi go na pociąg.
Samochód zniknął z podjazdu, a ja dopiero teraz
uświadamiam sobie, że on naprawdę wyjechał. Ruszam w stronę kuchni i siadam na
blacie, popijając wodę ze szklanki. Po salonie rozchodzi się dźwięk czyichś
kroków i do pomieszczenia wchodzi, nikt inny jak Matt. Widzę go po raz pierwszy
od naszej wczorajszej kłótni i nie wiem, jak się zachować. Nie chcę wychodzić
bo wyglądałoby to, jak ucieczka. Blondyn patrzy na mnie chwilę, po czym
podchodzi do lodówki i pije jakiś sok prosto z kartonu. Chcę mu zwrócić uwagę,
że do tego służą szklanki ale odpuszczam. Czuje na sobie jego wzrok i mam
rację, ponieważ nie spuszcza mnie z oczu, opierając się o szafkę naprzeciwko.
Gdy unoszę pytająco brwi, jego oczy nadal wpatrzone są w moją twarz i zaczyna
mnie to krępować.
- Jak było? - nie spodziewam się, że w końcu
przemówi, więc zaskoczona prawie wypuszczam z rąk pustą szklankę.
- O co ci chodzi, Matt?
- Pytałem jak było, gdy pieprzyłaś się z tym idiotą
- mówi, a ja powoli zaczynam wszystko rozumieć. Patrzy na mnie pogardliwie,
oczekując, aż się odezwę.
- Nie twoja sprawa. Po drugie, nie nazywaj go tak -
postanawiam nie wyprowadzać go z błędu. Niech się cieszy, że w ogóle się do
niego odzywam. Chociaż sama zastanawiam się czemu to robię. Powinnam wyjść i
nie zwracać uwagi na jego zaczepki, co postanawiam zrobić dopiero teraz, ale on
podąża za mną.
- No co, nie masz zamiaru mi odpowiedzieć? - szydzi,
wchodząc za mną do pokoju.
- Czego ty ode mnie chcesz, co? Odpuść dobie! -
krzyczę, nie wytrzymując już jego oskarżycielskiego tonu. Odwracam się do
niego, patrząc wyczekująco. Cofam się, gdy na jego twarzy pojawia się sztuczny
uśmiech, a on robi krok w moją stronę. Gdy widzi moją reakcję, podchodzi coraz
bliżej, aż w końcu opieram się o ścianę, a on stoi niecały metr dalej. Nie
wiem, co ma zamiar zrobić, ale powoli zaczynają drżeć mi ręce. Gdy robi ostatni
krok i między nami, nie ma już nawet centymetra pustej przestrzeni, próbuję
odepchnąć go do siebie, ale skutkuje to tylko unieruchomieniem moich
nadgarstków, przez jego ręce.
- Co robisz? - pytam i karcę się za to, że mój głos
zadrżał. W odpowiedzi przykłada swoje pełne usta do mojego ucha i przejeżdża
przy tym językiem po mojej szyi - Przestań - chcę krzyczeć, ale z moich ust
wydobywa się tylko cichy szept.
- To czułaś, gdy robiłaś to z Patrickiem? - nachyla
się i jego oddech uderza w moją szyję, na co po moich plecach przechodzi dreszcz.
Czuję jak moja reakcja, wywołuje uśmiech na jego twarzy. Moje gardło jest tak
zaciśnięte, że nie potrafię nic powiedzieć. Jego usta przesuwają się po moim
policzku i zjeżdżają w dół. Czuję pieczenie, które wywołane jest ssaniem skóry
pod moją szczęką.
- No dalej, skarbie, opowiedz mi jak dobrze ci
zrobił? - gdy nie odpowiadam, kontynuuje - Chcesz się poczuć jeszcze lepiej?
Potrafię sprawić, że będziesz krzyczała moje imię, błagając o więcej. Odpowiedz
mi - szepcze mi prosto w usta.
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale pod wpływem jego
dotyku, jego bliskości, nie mogę się mu sprzeciwić i kiwam głową, potakując.
- Niee. Masz to powiedzieć na głos.
- Chcę - mówię słabo. W jego policzkach pojawiają
się dołeczki i po chwili przyciska swoje usta do moich. Jego język wdziera się
do wnętrza moich ust, a ja wydaję z siebie cichy jęk. Powoli oddaję pocałunek i
wtedy dociera do mnie dźwięk kroków. W momencie, gdy odpycham od siebie
blondyna do pokoju wbiega Daisy.
- Co robicie? - pyta i przygląda się Mattowi, jego
włosy są w kompletnym nieładzie, odstając w każdą możliwą stronę. Usta są
napuchnięte, a policzki zarumienione. Boję się nawet spojrzeć w lustro, bo
podejrzewam, że prezentuję się w podobny sposób.
- Miałaś oglądać bajkę - mówi, drżącym głosem
chłopak i dopiero teraz zauważam, że jego ręce nieudolnie próbują zakryć,
wybrzuszenie w spodniach. Czuję jak mój brzuch zaciska się na myśl, że to ja
jestem, tego powodem.
- Nudziłam się sama - jęczy mała, a jej wzrok ląduje
na mnie. Uśmiecham się do niej i łapię za rękę.
- To chodź, pomożesz mi robić kolację - oznajmiam, a
Daisy rozpromienia się.
- Idziesz z nami, wujku?
- Zaraz przyjdę, tylko muszę coś zrobić - patrzy na
mnie znacząco, przejeżdżając językiem po górnej wardze. Domyślam się o co mu
chodzi i spuszczam wzrok, czerwieniąc się. Wychodzimy z pokoju, zostawiając go
samego. Dołącza do nas, gdy jesteśmy w połowie robienia zapiekanki. Niedługo
wraca mama, a my nie mamy więcej okazji, aby porozmawiać o tym co między nami
zaszło.
Notka od autorki:
Cześć! Standardowo nowy rozdział! Jak się podoba? Zastanawiam się czy kontynuować pisanie tego opowiadania, ponieważ nikt nie dodaje komentarzy, więc trochę brak motywacji. Nie jestem jeszcze pewna, co zrobię ale na razie opcja jest taka, że za tydzień dodam nowy. Do następnego!