czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 1


Tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, siedzimy z Daisy na kanapie i oglądamy bajkę, którą młodsza wybrała. Mama krząta się w kuchni przygotowując kolację, a Josh pojechał na lotnisko odebrać swojego brata, który dziś wraca z wakacji. Wiem o nim tylko tyle, że jest dużo młodszy i "mniej rozsądny ode mnie" jak to ujął Josh. Ma się u nas zatrzymać, ponieważ jego mieszkanie jest remontowane.

- Rose chodź tu i mi pomóż - niechętnie wstaje i ruszam w stronę drugiego pomieszczenia. Nie wiem czym ona się tak bardzo denerwuje. Od rana sprząta cały dom, a w kuchni siedzi już dobre dwie godziny. Po całym domu rozchodzi się zapach przeróżnych przypraw.

- Tak mamo?

- Weź te talerze i nakryj do stołu - wskazuje ręką na szafkę, na której stoi zastawa.

- Nie denerwuj się tak, to tylko zwykła kolacja z bratem twojego partnera. To nie jego rodzice, więc wyluzuj, bo boję się co to będzie przed kolacją z przyszłymi teściami - nic nie mówi, ale piorunuje mnie wzrokiem, więc wolę wykonać to co mi poleciła, żeby nie narażać się jeszcze bardziej. Chęć zrobienia wszystkiego perfekcyjnie i na czas, trochę mnie bawi. Ale rozumiem mamę, chce żeby rodzina jej przyszłego męża ją polubiła. O tym, że zamierzają wziąć ślub dowiedziałam się miesiąc temu. Czy byłam zła? Absolutnie nie. Cieszyłam się ich szczęściem, tym że mama w końcu ułoży sobie życie po wielu nieudanych związkach. Jestem pewna, że Josh jest odpowiedni, ponieważ ma w sobie tyle czułości i jest ona widoczna w każdym jego słowie i zachowaniu w stosunku do kobiety.

Mój tata zostawił nas, gdy miałam cztery lata. Nie pamiętam go zbyt dobrze, ponieważ kontakt urwał nam się gdy miałam jakieś dziesięć lat. Więc mając moje siedemnaście, nie brakuje mi go już tak bardzo jak wcześniej, gdy potrafiłam przepłakać całą noc w ramionach mamy i zastanawiałam się, czy to moja wina, że mnie zostawił i założył nową rodzinę. Teraz rozumiem, że to była tylko i wyłącznie jego decyzja. To on zdradził moją mamę, a gdy jego kochanka zaszła w ciążę, postanowił się do niej przeprowadzić twierdząc, że jego uczucie się wypaliło i kocha Carmen.

Gdy stół był już gotowy, udaję się na górę po uprzednim sprawdzeniu, czy Daisy nadal ogląda telewizję. Skoro ta kolacja jest tak ważna dla mamy to myślę, że nie wypada mi na nią iść w powycieranych czarnych dżinsach i zbyt luźnej koszulce. Zakładam szarą spódniczkę z wysokim stanem oraz białą koszulkę z rękawkami do łokci. Włosy rozpuszczam i od razu lekkie fale okalają moją twarz. Słyszę, że przed dom podjeżdża samochód, więc przeglądam się ostatni raz w lustrze i kieruję się na dół.
Pierwsze co słyszę gdy schodzę na dół to głos dziewczynki.
- Wujeeek! Co mi przywiozłeś? - Daisy przytula się do młodego chłopaka. Nie wiedziałam, że różnica wieku jest, aż taka duża.

- Daisy! Dopiero weszliśmy do domu, a ty już o prezentach. Nie wolno tak - karci ją Josh. Mała robi niewinną minkę. Zauważyłam, że używa jej zawsze wtedy, kiedy chce żeby coś jej kupiono albo gdy zwraca się jej uwagę. Ludzie pod wpływem jej spojrzenia robią dokładnie to, co ona chce.

- A co byś chciała księżniczko? - głęboki, lekko zachrypnięty głos wyrwał mnie z zamyślenia. Widać, że wraca z wakacji, ponieważ od czarnej koszulki widocznie odznacza się lekka opalenizna. Blondyn jest szczupły, ale umięśniony oraz odrobinę wyższy od swojego brata. Kolor włosów musi być u nich rodziny, ponieważ wszyscy mają jasne włosy.

- Księżniczki najbardziej lubią dostawać sukienki. Ale, że ja nie jestem jak te wszystkie rozpieszczone księżniczki z bajek wystarczy mi jakaś fajna lalka.

- Mówisz, że chciałabyś lalkę. Hmm... a co ty na to, żeby poszukać jej w tamtej torbie? - nim kończy to mówić, mały potwór już otwiera i sprawdza jej zawartość. Śmieję się z reakcji Daisy co sprawia, że zwracam na siebie jego uwagę, gdyż odwraca się w moją stronę i mówi z przyjaznym uśmiechem na twarz oraz oczami skupionymi na moich.

- A ty pewnie jesteś Rose. Miło mi poznać, Matt - uścisnęliśmy sobie dłonie. Puszczam jego rękę, gdy mama każe nam iść do jadalni marudząc, że jedzenie wystygnie. Uśmiecham się do brązowookiego, jak zdążyłam zauważyć przy powitaniu i łapiąc za dłoń czterolatki, która zachwyca się swoim nowym nabytkiem oraz opowiada mi z jakiej bajki ta pochodzi, ruszam za mamą i Joshem.

***

Matt okazuje się bardzo towarzyski i zabawny. Opowiada nam o swoim wyjeździe. Obawy mojej mamy okazały się całkowicie niepotrzebne, ponieważ dobrze się dogadują.

- Od kiedy wracasz do pracy? - pyta Josh.

- Dopiero od października, Dogadałem się z Samem, więc godziny mojej pracy nie będą mi przeszkadzać w chodzeniu na zajęcia. Salon będzie zamknięty do tej pory, ponieważ próbuje załatwić formalności, ale ma jakieś problemy w urzędzie.

- Co studiujesz?

- Malarstwo na ASP - odpowiada mojej mamie i posyła jej uśmiech. Zauważyłam, że gdy się uśmiecha w jego policzkach pokazują się dołeczki i wygląda wtedy bardzo uroczo. Jego usta są tak samo pełne jak moje, a oczy zawsze świecą jak u małego dziecka. Uśmiecha się bardzo często, pokazując przy tym białe zęby. Blond kosmyki niesfornie opadają mu częściowo na czoło, ale podejrzewam, że jest to zasługa długiej podróży samolotem.

- Co ty na to Rose? - nie wiedziałam o czym rozmawiają i zorientowałam się, że od dłuższej chwili wpatrywałam się w Matta. Mam nadzieję, że nikt tego nie zauważył.

- Słucham? Przepraszam, zamyśliłam się i nie słyszałam o czym rozmawiacie.

- Matt zaproponował, że zabierze cię jutro do miasta i pokaże ci twoje liceum oraz jak do niego dotrzeć. My jesteśmy zajęci pracą, a wakacje niedługo się kończą. Uważam, że to bardzo dobry pomysł.

- Umm... okej. Możesz mi też pokazać ogólnie całe miasto. Nie jestem pewna czy sama to ogarnę - zgadzam się.

- Nie ma sprawy. Więc, jutro o jedenastej? Wpadniemy po drodze do mojego kumpla, przywitać się z nim, a później jestem cały twój - uśmiecha się i odwraca do Daisy, która coś do niego mówi.


Zmieszałam się na jego ostatnie słowa, ale nie dając tego po sobie poznać, śmieję się na tekst młodej o tym, że nie może się doczekać, aż pójdzie do przedszkola i pozna dużo nowych przyjaciół, z których jeden na pewno zostanie jej chłopakiem. Jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie i nie mogę się doczekać, aż w końcu porobię coś innego, niż ciągłe siedzenie w domu. 





Rozdział pierwszy dodany! Mam nadzieję, że się wam spodoba, ponieważ poznajemy w nim naszego drugiego głównego bohatera. Akcja na razie nie jest zbyt porywająca ale wszystko się rozkręci w kolejnych częściach. Rozdziały pojawiać się będą nieregularnie, ponieważ chodząc do szkoły nigdy nie wiem, kiedy będę miała czas na jego napisanie . Mam nadzieję na jakikolwiek komentarz! See you letter :D

poniedziałek, 28 grudnia 2015

For fear of the future - prolog.


Patrzę na obraz za oknem, który znika tak szybko jak moja nadzieja na to, że samochód zawróci i wcale nie będę musiała wyjechać, ale dalej żyć swoim poukładanym życiem, w którym wszystko miałam pod kontrolą. Czuję na sobie wzrok mojej rodzicielki, która kieruje autem, jednak ciągle zerka na mnie w lusterku. To wcale nie jest tak, że boję się zmian. No dobra, cholernie się boję. Zmiana otoczenia, nowy dom, nowa szkoła. To nie jest coś o czym marzy każda nastolatka. Musiałam zostawić swojego najlepszego przyjaciela i wyjechać do wielkiego miasta, w którym nie mam pojęcia, jak się odnajdę, ponieważ w moim rodzinnym mieście, było tylko parę domów i wszyscy się znali.
- Wszystko w porządku kochanie? - słyszę pytanie, które wyrywa mnie z zamyślenia. Wiem, że bardzo się o mnie martwi i że wszystko się ułoży, ale przeraża mnie wizja zamieszkania z nowymi ludźmi.
- Tak mamo, daleko jeszcze?
- Około dwóch godzin drogi, więc możesz się przespać, obudzę cię jak dojedziemy - kiwam głową i zamykam oczy. Zasypiając, myślę  o tym, że wszystko musi się ułożyć.

***

Budzę się gdy wjeżdżamy na podjazd białej piętrówki,  ogrodzonej ciemnobrązowym płotem z rozciągającym się przed nim równo przystrzyżonym trawnikiem. W ogrodzie, znajduje się huśtawka, otoczona z trzech stron przeróżnymi kwiatami. A więc to tu, spędzę kolejne lata mojego życia? Wysiadam z samochodu, podczas gdy moja mama wyciąga walizki z bagażnika. Słyszę głośny pisk z lewej strony i zauważam, jak w naszą stronę biegnie mała dziewczynka, która z rozmachem wpada w ramiona Hannah. Mama śmieje się, przytulając dziecko i okręcając się z nim wokół własnej osi. Czuję na sobie ciekawskie spojrzenie i po chwili dziewczynka wyciąga do mnie malutką dłoń.
- Cześć. Jestem Daisy, a ty? Jesteś moją nową siostrą? Tatuś mówił, że będziesz się ze mną bawiła i żebym się nie martwiła, bo na pewno się polubimy. Jesteś bardzo ładna. Przypominasz mi bohaterkę mojej ulubionej bajki. Kojarzysz? Jeśli nie, to się nie martw, wszystko ci pokażę - mrugam oczami na potok słów, wydobywający się z ust jasnowłosej. Pod wpływem jej przyjaznego spojrzenia oddaję uścisk dłoni.
- Ja jestem Rose i nie wiem, o którą bajkę ci chodzi ale chętnie ją z tobą obejrzę - uśmiech jaki momentalnie pojawia się na jej twarzy jest tak radosny, że wszystkie moje wątpliwości znikają w jednej sekundzie.
Bo co mogłoby pójść nie tak?
Na ganku pojawia się Josh i mama rozpromieniona rusza w jego stronę. I gdy słyszę jej szczęśliwy śmiech wiem, że to prawdopodobnie najlepsza decyzja jaką mogłyśmy podjąć, uciekając z ograniczonego miasteczka, w którym nie było żadnych możliwości, do miejsca w którym możemy stworzyć nową rodzinę i w końcu być szczęśliwe.
Dom w środku jest równie piękny jak i na zewnątrz, ale czego się spodziewałam, skoro nowy partner mojej matki jest jednym z najlepszych architektów w mieście. Na pewno zarabia w miesiąc więcej, niż moja mama przez cały rok. Ruszam po schodach na górę i udaję się na poszukiwanie mojego nowego pokoju, który według wskazówek znajdować się ma za trzecimi drzwiami po lewej stronie. Mijam elegancko ale przytulnie urządzony salon, w którego centrum stoi beżowa kanapa, a na przeciwko niej widnieje, zawieszony na ścianie telewizor. Z prawej strony znajduje się wnęka, która prowadzi do kuchni, ale nie zatrzymując się ruszam po schodach. Dom jest ogromny i mam nadzieję, że się nie mylę, gdy naciskam na klamkę, wchodząc do pomieszczenia. Wielkie łóżko, z mnóstwem małych poduszek, jako pierwsze rzuca mi się w oczy. Po prawej stronie znajduje się biurko, a na nim stoi nowy laptop. Przeciwległą ścianę, zajmuje regał wypełniony po brzegi książkami i już wiem, że czytanie ich, będzie moim częstym zajęciem. Po mojej lewej stronie są drzwi, prowadzące zapewne do garderoby.
Pokój nie może się równać z moją przednią sypialnią. Jest tak ogromny, że mógłby pomieścić jej trzykrotność. Wspomniana garderoba, ku mojemu zdziwieniu, zapełniona jest po brzegi ubraniami. Będę musiała się o to później zapytać Josha. Podchodzę do lustra i przyglądam się swojemu odbiciu. Brązowe fale spływają luźno po bokach mojej twarzy sięgając mi za łopatki. Ciemnoniebieskie oczy spoglądają na zarumienioną z emocji twarz. Pełne usta wykrzywione mam w uśmiechu. Dociera do mnie, że to jest moje nowe życie. W tym domu i z tymi ludźmi, w Londynie. I jeśli w głowie krążą mi myśli, że sobie nie poradzę, to odrzucam je na bok i schodzę na dół. Do ludzi, z którymi będę dzielić przyszłość.


***





Notka:
Część! Wstawiam prolog nowego opowiadania. Dopiero zaczynam pisać i mam nadzieję, że zostawicie jakiś komentarz po przeczytaniu. Zależy mi na usłyszeniu opinii, więc zapraszam do komentowania.