Matt POV:
Przeciskam się pomiędzy ścianą, a parą napalonych
nastolatków. Rozglądam się wokół siebie, ale nigdzie nie zauważam brunetki.
Warczę pod nosem, za co zostaję obrzucony spojrzeniem blondynki obok. Uśmiecha
się do mnie, nawijając kosmyk tlenionych włosów na palec. Lustruję jej ciało.
Krótka sukienka, która odkrywa tyle, że równie dobrze mogłoby jej w ogóle nie
być. Mam ochotę wykrzyczeć jej w twarz, że wysokie szpilki oraz mocny makijaż
nie sprawią, że będzie ładniejsza. A wręcz przeciwnie. Krzywię się, ponieważ
nigdy nie zrozumiem toku myślenia takich dziewczyn. Rosie jest naturalna i
piękna. Te wszystkie laski, nie są w stanie jej dorównać.
Odwracam się, wchodząc do kuchni i od razu uderza we mnie
woń dymu papierosowego. Rozglądam się, natrafiając wzrokiem na dwójkę
nastolatek, które chichoczą pijąc kolejnego już drinka. Ledwo trzymając się na
nogach podchodzi do nich brunet, obejmując je obie w pasie. W drugim końcu
pomieszczenia, na blacie siedzi dziewczyna i całuje się zachłannie z łysym
dresem. Wyjmuję telefon z tylnej kieszeni spodni, sprawdzając godzinę.
Dlaczego w ogóle błądzę po obcym domu? Zgubiłem brunetkę i jej przyjaciółkę, jakieś pół godziny temu. Powiedziały, ze idą do łazienki i zaraz wrócą. Brat Emily wyszedł już dawno, zabierając ze sobą jakąś laskę. Przynajmniej wiem, że nie ma go przy Rose. Postanawiam iść na górę, ponieważ przeszukałem już cały parter. Jak tylko znajdę tą małą kłamczuchę to pokarzę jej , że mnie się nie okłamuje.
Dlaczego w ogóle błądzę po obcym domu? Zgubiłem brunetkę i jej przyjaciółkę, jakieś pół godziny temu. Powiedziały, ze idą do łazienki i zaraz wrócą. Brat Emily wyszedł już dawno, zabierając ze sobą jakąś laskę. Przynajmniej wiem, że nie ma go przy Rose. Postanawiam iść na górę, ponieważ przeszukałem już cały parter. Jak tylko znajdę tą małą kłamczuchę to pokarzę jej , że mnie się nie okłamuje.
Na piętrze jest odrobinę ciszej. Muzyka nie jest tak głośna
jak na dole. Nie ma też tu tych wszystkich ludzi. Jest już grubo po drugiej w
nocy, a imprezowicze nadal nie opuszczają domu właściciela. Zaglądam do
pierwszego pokoju, ale nikogo tam nie ma. Jest dość czysto i zdaję się, że jest
to sypialnia rodziców chłopaka. Ciekawe czy wiedzą, co synek robi jak ich nie
ma. Idąc dalej, dochodzą do mnie ciche głosy. Podchodzę bliżej i staję obok
lekko uchylonych drzwi. Przez szparę, na korytarz wpada smuga światła. Oddycham z ulgą, gdy rozpoznaję głos
nastolatki. Mam zamiar tam wejść i porządnie na nią nakrzyczeć. Przez nią
martwiłem się jak cholera. Myślałem, że coś jej się stało. Wyobrażałem sobie,
że jakiś pijany koleś ją dotyka… a ona jest tylko moja. Z zamyślenia wyrywa
mnie głos rudowłosej.
- Powinnaś mu to powiedzieć – sugeruje, niepewnie, jakby
obawiała się reakcji przyjaciółki.
- Oszalałaś? Wyjdę na kretynkę. Co ja mam niby mu
powiedzieć? – gorzko się śmieje. Postanawiam im nie przerywać, ponieważ jestem
ciekawy o co chodzi. Co i komu ma powiedzieć?
- Prawdę? No Rosę, proszę cię! – karci ją druga dziewczyna.
- Tss… jasne. A jeśli mnie wyśmieje? – zdezorientowany coraz
bardziej, zdaję sobie sprawę, że nie powinienem podsłuchiwać. Ale jakaś
niezrozumiałe dla mnie uczucia, chcą wiedzieć wszystko, co dotyczy brunetki –
Mam do niego podejść i prosto z mostu , powiedzieć, że się w nim zakochałam?
Jak ty to sobie wyobrażasz? – słyszę i czuję w klatce piersiowej dziwny ucisk.
Zakochała się w kimś. Moja Rose jest w kimś zakochana. Nie, nie moja. Nigdy nie
była moja. I wychodzi na to, że nigdy już nie będzie. Odwracam się z zamiarem
zejścia do kuchni. Cała noc nie piłem, ale teraz jeśli zaraz tego nie zrobię,
to chyba oszaleję. W głowie pojawiają mi się obrazy brunetki w objęciach
jakiegoś kolesia. Biorę do ręki butelkę wódki i wychodzę przed dom. Wrześniowe
powietrze nie jest jeszcze takie chłodne, więc siadam na masce mojego
samochodu. Upijam łyk alkoholu i krzywię się, gdy czuję jego okropny smak.
Piję tak, dopóki butelka nie zostaje opróżniona do połowy.
Kręci mi się w głowie, ponieważ narzuciłem sobie zbyt szybkie tempo. Mam słabą
głowę, co potęguje stan w jakim się znajduję. Odchylam głowę do tyłu, wpatrując
się w niebo. Dlaczego to tak bardzo boli?
Rose POV:
Opuszczam imprezę z natłokiem myśli w głowie. Rozmowa z
rudowłosą tylko dodatkowo namieszała i teraz nie mam pojęcia, co zrobić.
Zrozumiałam, że jestem zakochana w blondynie ale wątpię, że moje uczucia są
odwzajemnione.
Rozglądam się po
podjeździe, na którym stoi pełno samochodów, ale panujący wszędzie mrok uniemożliwia mi zobaczenie czegokolwiek. Udaję się w stronę, w której pamięta,
że zostawiliśmy samochód. Jakie jest moje zdziwienie, gdy dostrzegam
chłopaka, leżącego na masce. Nie zauważa mnie, gdyż jego głowa zwrócona jest ku
górze. Gdy podchodzę bliżej zauważam w jego ręce, pustą butelkę. Krzywię się na
myśl, że opróżnił ją sam. Ciekawe jak teraz wrócimy do domu.
Zatrzymuję się przy jego nogach i trącam lekko jedną z nich.
Mam zamiar to ponowić, ale zatrzymuję swoje ruchy, gdy brązowe tęczówki w końcu na mnie spoglądają. Czekam, aż chłopak coś powie, pokrzyczy
mnie za zniknięcie, ale on tylko patrzy, a jego mina nie wyraża żadnych
emocji.
- Coś się stało? – pytam niepewnie, skrępowana jego
zachowaniem. Wiem do czego zdolny jest pod wpływem, więc trzymam się od
niego w bezpiecznej odległości. Mój wzrok ląduje, na jego ustach, które właśnie oblizuje.
- Szukałem cię – informuje mnie pustym głosem. Marszczę
czoło, gdy nie odpowiada na moje pytanie.
- Przepraszam – szepczę jedynie, ponieważ czuję się winna.
Już wolałabym, żeby krzyczał jak zawsze. Spokój, który od niego bije jest
niepokojący, zważając na jego wybuchowy charakter.
Przyglądam się jak wyjmuje telefon i coś na nim stuka, po
czym przykłada go do ucha. Z rozmowy, którą prowadzi wnioskuję, że zadzwonił po
taksówkę. Oddycham z ulgą, ponieważ jestem już zmęczona i chcę się znaleźć w
swoim łóżku. Cieszę się, że jest na tyle rozsądny i nie chciał sam kierować.
Czas do przyjazdu transportu mija nam w ciszy. Budzę
chłopaka, gdy dojeżdżamy do domu, ponieważ zasnął w połowie drogi. Alkohol,
który wypił powoduje, że muszę go przetransportować do jego pokoju, wcześniej
płacąc kierowcy. Obejmuję blondyna w pasie i po cichu wprowadzam do domu. Modlę
się, żeby Hannah i Josh nas nie usłyszeli. Gdy pokonujemy schody jestem już tak
zmęczona, że gdy tylko wchodzimy do pokoju, opadam z nim razem na łóżko.
Jasnowłosy od razu wtula się w poduszkę, ale próbuję go obudzić aby zdjął
brudne i przepocone ubrania. Gdy nie reaguje postanawiam zrobić to sama.
Zdejmuję mu buty, a następnie z wielkim trudem przeciągam mu przez głowę
koszulkę. Koszulę, którą miał wcześniej zostawił w jego samochodzie. Zapatruję się na jego umięśniony tors i nie mogąc się powstrzymać, przesuwam po nim lekko
palcem. Chłopak jęczy coś niezrozumiale, więc szybko się opanowuję. Przełykam
ślinę, gdy zaczynam rozpinać mu spodnie. Niechcący przesuwam dłonią po jego
bokserkach. Dochodzi do mnie pomruk aprobaty ze strony blondyna. Chwilę na
niego patrzę, zastanawiając się czy chłopak tylko nie udaje, że śpi. Wracam do
zsuwania dolnej części garderoby, co idzie mi bardzo trudno. Gdy w końcu udaje
mi się je ściągnąć wraz ze skarpetkami, przykrywam go kocem.
Przeczesuję palcami jasne kosmyki, wiedząc jak bardo to lubi, po czym odwracam
się z zamiarem wyjścia. Gdy jestem już przy wyjściu, wydaje mi się, że Matt
szepcze moje imię. Spoglądam w jego stronę, ale znajduje się on w takiej samej
pozycji w jakiej był, więc gaszę światło i wychodzę z pomieszczenia, zamykając
za sobą drzwi.
Notka od autorki:
Yey już 18 rozdział! Sama nie wiem jak ma skończyć się ta historia... Piszę coś nowego, a to nie sprawia mi satysfakcji, ponieważ wiem jak beznadziejne jest. Aż dziwię się, że niedługo wybije swa tysiące wyświetleń. Cóż... najwyraźniej ktoś to czyta co jest dziwne. Kończę tą samokrytykę.
Do następnego!
Notka od autorki:
Yey już 18 rozdział! Sama nie wiem jak ma skończyć się ta historia... Piszę coś nowego, a to nie sprawia mi satysfakcji, ponieważ wiem jak beznadziejne jest. Aż dziwię się, że niedługo wybije swa tysiące wyświetleń. Cóż... najwyraźniej ktoś to czyta co jest dziwne. Kończę tą samokrytykę.
Do następnego!